W poszukiwaniu zgubionego celu, czyli zapiski o ajurwedzie głosem rozsądku przeplatane.
Totalny kataklizm… zajęczała, siedząc na brzegu łóżka w urodzinowy poranek. Właściwie, zanim jęknęła, to najpierw pomyślała, że od pewnego wieku świętowanie urodzin powinno być zakazane. Zaś przypominanie delikwentowi (tym bardziej delikwentce), że jest solenizantem lub odpowiednio solenizantką, karać należałoby co najmniej dożywociem.
Przy wtórze strzykania w kościach i innych równie ujmujących efektów udała się do łazienki, gdzie z przyczyn oczywistych (czyli zdecydowanej niechęci do usłyszenia odpowiedzi) zrezygnowała z pytania: „lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie?”. Ucieszyła się za to z faktu, że nie nałożyła na nos okularów i obraz w zwierciadle jawił się jej przyjemnie niewyraźny.
Kiedy kończysz odpowiednią ilość, lat dopada cię życiowy dylemat i pytanie: po co to wszystko? Pewne zdarzenia już się zadziały i nic z tym nie zrobisz. Nie zmienisz swojej przeszłości, niezależnie od tego, czy wydaje ci się ona piękna, czy też nie. Widzisz swoje życie, widzisz zmarszczki w lustrze i kupno kolejnej torebki lub ósmej pary butów „na pocieszenie” wydaje ci się zupełnie bez sensu. Life is brutal.
Już miała pogrążyć się w bezsilnej rozpaczy i zalać łzami… mithayoga
„Nabrała zwyczaju do płaczu, odtąd wszystko się jej udawało” (E. Cioran: Zeszyty)
… gdy zupełnie niespodziewanie takie zachowanie wydało jej się beznadziejnie głupie.
Nareszcie! Wszak posiadanie pewnej liczby wiosen na koncie zobowiązuje!
Nad poranną kawą zaczęła snuć refleksje na temat życia. Jego sensu. Wartości. Celu. Chciała rozwiązać problem szybko i przed obiadem zająć się „ważnymi” sprawami, ale w porze kolacji była już pewna, że jej „mission impossible” trwać będzie dłużej, bo zasługuje na znacznie więcej uwagi. No i zaczęło się: szukanie, patrzenie, słuchanie, czytanie. Nie takie zwyczajne, codzienne, byle jakie. Ale takie prawdziwe, dogłębne, wrażliwe. Uważne! Oraz stawianie pytań. Często niewygodnych. Także sobie. No bo skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest aż tak źle? Jest wykształcona i nadal nic nie wie. Ma coraz więcej i coraz więcej potrzebuje. Żyje w tłumie i czuje się samotna. O co w tym wszystkim chodzi?
Widocznie nadszedł czas, by odpowiedzieć sobie na pytanie o sens życia i jego cel. Łatwo było zauważyć niedoskonałości współczesnego świata. Trudniejsze okazało się szukanie sposobów ich rozwiązania. Najwięcej jednak czasu i wysiłku kosztowało ją wysnucie wniosku, że nie musi wymyślać nic nowego, bo to, co dobre dla świata i ludzi, wymyślono już dawno temu.
No, proszę! Coś takiego! Zawsze, kiedy zaczynasz myśleć rozsądnie (zdarza się, choć rzadko), świat nabiera sensu. Tak stało się i tym razem. Zrozumiałaś słowa A. Einsteina: „Dziwna jest nasza sytuacja tu, na ziemie. Każdy z nas przychodzi z krótką wizytą, nie wiedząc, dlaczego, a jednak czasami wydaje się, ża zgadujemy jej cel”.
W ten sposób dotarła do ajurwedy, która owych celów życia (purusartha) proponuje aż cztery! Są nimi DHARMA, ARTHA, KAMA I MOKSHA.
Stanisław Sojka śpiewa: „Na miły Bóg, życie nie tylko po to jest, by brać / Życie nie po to, by bezczynnie trwać /I aby żyć siebie samego trzeba dać”. Jakże często słuchała tej piosenki i nie zdawała sobie sprawy, że to właśnie jest Dharma: szeroko pojęta dyscyplina, poczucie obowiązku wobec świata, środowiska, miejsca pracy, ludzi, rodziny i siebie samego. Bo to Dharma każe podążać za swoimi powinnościami i pomagać innym. A człowiek świadomy (także własnej wartości) zdaje sobie sprawę z tego, co jest winny sobie i światu. Wypełnia wszelkie te zobowiązania nie w nadziei na zysk, uznanie, czy w obawie przed karą, lecz w głębokim poczuciu, że tak po prostu należy.
Inny wykonawca śpiewa: „Rodzisz się. To znak: kocha cię ten świat”. Masz więc swoją misję do wykonania. I tak jest dobrze. Tak być powinno. Nie dziw się! Skoro już pojawiłaś się na tym najpiękniejszym ze światów, to najwidoczniej masz tu coś do zrobienia. I czy ci się to podoba, czy nie, razem z tobą pojawiła się twoja Dharma i czeka na realizację. Do dzieła więc!
Na szczęście (tu odetchnęła z ulgą), nie samą Dharmą człowiek żyje i ajurweda stawia przed nami kolejny cel. Jest nim Artha, która odnosi się do komfortu materialnego w życiu. Co więcej, przyznaje człowiekowi prawo do zabiegania o ten komfort i gromadzenia bogactwa. Obejmuje wszelkie starania nakierowane na dbałość o godziwe warunki życia i pracy oraz starania o poprawę tych warunków. Ajurweda bowiem nie neguje finansowej ani ekonomicznej strony życia. Wręcz przeciwnie. Zakłada, że człowiek ma prawo pobierać zapłatę za swoją pracę, zarabiać, dorabiać się i zarobione uczciwie pieniądze wydawać wedle własnych życzeń, także na przedmioty luksusowe.
Hej, co ja słyszę? Czyżby to był huk kamienia spadającego ci z serca? Bałaś się, że jedynie na obowiązkach przyjdzie ci spędzić resztę życia, a tu… proszę: niespodzianka! Okazuje się, że nie jest tak źle! Poczekaj. To nie wszystko!
Kolejny ajurwedyjski cel życia to Kama. Wraz z nią zainteresowanie naszej bohaterki tematem wzrasta! Wszak Kama oznacza radość i cieszenie się życiem, prawo do odpoczynku, relaksu, odprężenia. Kama to również namiętność i korzystanie z wszelkich uciech zmysłowych, także seksualnych.
No, no, no… Widzę, że coraz bardziej podoba ci się ta ajurweda!
Kama pozwala, a nawet nakazuje człowiekowi, by w natłoku obowiązków i górnolotnych ideałów nie zapomniał o zwykłej radości i by cieszył się tym, co świat i natura mu oferują. Piękne zapachy, smaczne jedzenie, ładne przedmioty, przyjemne doznania odczuwane dzięki zmysłom są częścią naszego życia i nie ma powodów rezygnować z nich.
Nie ma też powodów cieszyć się nimi bez ograniczeń! Do osiągnięcia jakiegokolwiek celu potrzebne jest ci zdrowie (svastha), więc bezmyślne trwonienie go nie wchodzi w rachubę!
No tak. Do głowy przyszła jej zasada złotego środka. Wszak w korzystaniu z uroków życia należy zachować równowagę i umiar (samayoga). Wszelki nadmiar (atiyoga), niedomiar (hinayoga) lub niezdrowy tryb życia (mithayoga) niszczy harmonię i burzy równowagę w życiu.
No i ostatni, czwarty cel życia: Moksha czyli wyzwolenie z cierpienia. Moksha zakłada zrozumienie, że wartość człowieka nie sprowadza się jedynie do ciała i że próżno jej szukać w świecie zewnętrznym. Ciało bowiem podlega wszelkim ograniczeniom i niedoskonałościom, chorobom, kontuzjom, starzeniu, a po śmierci zniszczeniu. Przynosi więc rozczarowanie. Podobnie jak świat wartości materialnych. A człowiek to coś więcej niż ciało. To także szeroko pojęty intelekt, emocje oraz mniej lub bardziej rozwinięta duchowość- niekoniecznie związana z konkretną religią.
Czy nie widzisz, że wszystkie twoje problemy wywodzą się z troski o ciało? Jedzenie, odzież, dach nad głową, rodzina, przyjaciele, pozycja społeczna, bezpieczeństwo osobiste, troska o przeżycie – wszystkie te sprawy straciłyby na znaczeniu, gdybyś odkryła, że nie jesteś ciałem (Nisagadatta Maharaj, „Czym Jestem?”).
Chyba wtedy właśnie zrozumiała (no, niech będzie: zaczęła rozumieć), że czas wyjść poza troskę o fizyczność i zadbać o coś więcej niż materia. W przeciwnym razie coraz częściej doświadczać będzie tego, co stało się jej udziałem w ów wspomniany urodzinowy poranek: smutku, rozczarowania, przygnębienia, depresji. Hm, łatwo powiedzieć…
Bez wytchnienia dążcie do celu! To były ostatnie słowa Buddy Siakjamuni.
Pomyślała, że spróbuje dać sobie szansę. Niech Dharma, Artha, Kama i Moksha przywrócą sens jej życiu. I tak, zupełnie nieoczekiwanie, sprawiła sobie wyjątkowy prezent urodzinowy. Nie wisiała na nim metka z ceną. Nie musiała też szukać dla niego miejsca w zapchanej po brzegi szafie. A następnego dnia rano koleżanki w pracy nie wzdychały z zazdrością na jego widok.
No i co tak siedzisz wpatrzona w przestrzeń? „Doniesionym do celu nie wolno twierdzić, że ten cel zdobyli” (Marie von Ebner- Eschebach). Działaj. Zmieniaj siebie. Żyj!
Zabrała się się do pracy, a to swoje prywatne odkrycie (dlaczego tak późno?) Dharmy, Arthy, Kamy i Mokshy postanowiła zadedykować Tobie, Drogi Czytelniku, z okazji… lub bez okazji.
Cóż. „Lepiej późno niż wcale”- głos rozsądku, jak zwykle, musiał mieć ostatnie zdanie.